eko mama
- 6 stycznia, 2016
- Super mama, super kobieta
- 0 komentarzy
Ostatnio coraz częściej mówi się o zdrowym stylu życia. Wiele osób wprowadza zmiany w odżywianiu swojej rodziny. Ja również postanowiłam wywalić chemię z naszego życia na ile to możliwe.
Przyznam,że nie za bardzo zwracałam uwagę na skład artykułów spożywczych i kosmetycznych, dopóki Franus nie zaczął jeść pokarmów stałych.
Najgorszym błędem było podawanie mu kaszek instant typu boboVita, nestle. Ale moje dziecko okazało się mądrzejsze i nie chciał ich jeść. Hitem była kasza manna gotowana na wodzie z dodatkiem banana. Bez cukru!
NIE uległam namowom żeby dawać mu mm, bo jest duży i kaszek na mleku.
Jakby nasz lekarz usłyszał że dałam małemu mm bo jest duży, to by chyba odfrunal.
Mleko modyfikowane? Dziękujemy nie korzystamy z tej mieszanki chemicznej. Mleko krowie? Mleko krowie jest dla cieląt.
Po porodzie jedna Pani doktor pracujących w szpitalu, już z mega doświadczeniem, nie była najmłodsza; jak słyszała mleko modyfikowane czy krowie to dostawała drgawek. Wręcz zakazywała mm czy później krowiego.
O pseudo zaletach mleka krowiego napiszę innym razem.
Jak ktoś mojemu dziecku poda mleko krowie zrobię wojnę.:-)
Ktoś pomyśli że zglupialam, niech tak myśli.
Zdrowie zaczyna się w jelitach. To co jemy, pijemy ma wpływ na nasze zdrowie, wygląd, samopoczucie.
Kwestia mleka, pijemy kokosowe, owsiane, ryżowe. Naturalne i pyszne. Kokosowe musimy przed Frankiem chować bo litrami by pił.
Kaszę jemy jaglaną, owsiana, jęczmienna, gryczaną, wprowadzamy niedługo chia.
Nie pije Czorcik soków z cukrem i syropem glukozowo fruktozowym, z aromatami czy barwnikami i innymi świństwami. Tylko wyciśnięty z owoców. Poza tym chlipie wodę, herbatki ziołowe owocowe oraz obowiązkowo czystek. Tak pije Franus czystek.
Wszyscy pijemy.
Słodycze? Zakaz wstępu. Jemy bakalie, rodzynki, morele, śliwki, żurawinę, migdały, orzechy, słonecznik.
I bardzo dużo owoców i warzyw, króluje brokuł i kalafior.
Nabiał, jak najmniej, raz na jakiś czas jogurt naturalny bez smaku.
Zła matka bo wapnia dziecku nie daję? Kasze i warzywa pokrywają w pełni zapotrzebowanie na wszelkie witaminy. Probiotyki Franek ma w kapuście kiszonej, wcina paluchami.
Nie używamy kostek rosolowych typu knorr z TRUJĄCYM glutaminianem sodu. Kupujemy ekologiczne bez tego świństwa.
Czy Franek jest mniej szczęśliwy bo nie je słodyczy? Jest szczęśliwy bo dobrze się czuje, jest zdrowy, uśmiechnięty.
Paweł jak wiecie miał zapalenie płuc, jeszcze się leczy. Franek z takim kaszlacym cherlającym zasmarkanym Pawłem bawi się, przytula się, razem jedzą. Efekt, jednodniowy katar u Czorcika. Franek pije sok malinowy, syrop z pędów sosny domowy, wyjada miod jak miś. Mimo kataru chodzi na spacery. Dlatego katar był jeden dzień. Wietrzymy w domu nawet przy minus 20. A Czorcik biega bez skarpetek. Śpimy w pokoju z zakręconym kaloryferem, nawet jak za oknem mróz. Franek śpi w krótkich majtkach odkryty, bo jak przykryje to się zaraz wkurza. Po kąpieli biega w samych majtkach po domu. W domu gdzie jest max 20 stopni.
Na dworze były mrozy w dzień nawet -15 , nie siedzimy w domu, wychodzimy. Tak wychodzę z synem na dwór przy minus 15 stopniach.
Kogoś to może bulwersuje, ale właśnie tak się buduję odporność dziecka. Nie w zamkniętym szczelnie mieszkaniu z 30 stopniami, dziecko ubrane jak na syberyjskie mrozy z kubkiem kakao nestle na mleku krowim.
Wiem teraz mogę wzniecić burzę, ale napiszę to
Szczepienia zaburzaja naturalną odporność dziecka.
Polska jeszcze ma system szczepień jak kraje bloku Wschodniego.
Jeżeli chodzi o kosmetyki to mydło marsylskie lub Aleppo. Jeśli dziecko ma suchą skórę to smarujemy olejem kokosowym.
Żadne Nivea, Johnsony, Bobini, inne firmy.
Zdrowa dieta, jak najmniej chemii, kosmetyki naturalne, dużo ruchu na świeżym powietrzu, nawet w deszcz, mróz, wiatr. Nie ma złej pogody, jest złe ubranie. To warunki do zachowania zdrowia.
Ostatnio modne są skandynawskie wnętrza. Podpatrzmy ich styl życia.
Oni nie znają pojęcia werandowanie noworodka. Dzieci nie siedzą w przedszkolu zamknięte, są na powietrzu, nawet jedzą i śpią na dworze. Są brudne, z kipa w nosie czasami, ale zdrowe i szczęśliwe.
Pamiętajmy również o myciu rąk. Nawet jak przyjeżdżamy w odwiedziny do malucha, bez względu na jego wiek myjemy ręce. I do licha NIE CALUJEMY!
Ja widzę diametralną różnicę. Nawet na sobie. Cerę mam gładką, bez syfów. Nie dzięki kosmetykom. Ale dzięki diecie i właśnie dzięki minimalizmowi w mojej kosmetyczce.
To nie jest też tak,że wogóle nie zjemy słodkiego, bo nie potrafię sobie odmówić ciacha z kremem. Ale rzadko go kupuję. Franula również raz na jakiś czas dostanie batoniki. Jednak bardzo sporadycznie.
Wiem że jestem czasami obiektem drwin bo czytam skład artykułów, bo nie kupię Czorcikowi musli gotowego bo ma cukier. Ale niech się ze mnie śmieją. Ja dbam o zdrowie mojego syna. A z tym kto się śmieje ostatni różnie bywa.
Dziękuję, że przeczytałaś/es mój wpis.
Jeśli masz podobne zdanie lub nie zgadzasz się ze mną zostaw komentarz.
Zapraszamy ponownie