Rodzina…

  • 31 sierpnia, 2015
  • Super mama, super kobieta
  • 0 komentarzy

Ten wpis nie by łw planach, ale mail od Pani Ani ( imię na życzenie autorki maila zmieniłam)

spowodował, że powstał ten post

Pani Ania napisała smutnego maila; p. Ania ma roczną córcię, wspaniałego męża i jak myślała dotychczas rodzinę, na którą zawsze może liczyć. Wyznała w  mailu, że miała kilka sytuacji, gdzie potrzebowali z mężem pomoCy, wsparcia w rodzinie, nigdy jej nie otrzymali. Nie będę tu opisywać całości, ponieważ wiem, że p. Ania przeczyta ten post a nie chce by ponownie dopadł ją dołek psychiczny.

Napisała, że ja prowadząc bloga, przeprowadzając się, zajmując się dzieckiem, kiedy Pawła nie ma w domu często po 12 godzin z racji wykonywanej pracy, my mamy pewnie sztab rodziny do pomocy. Akurat.

Czemu?

Urodził się Franuś, zostaliśmy młodymi rodzicami, bez doświadczenia sami z taką co prawda ponad 4 kg kruszynką, ale zawsze kruszynką. Nieprzespane noce, w domu wszystko wszędzie, czasami brak obiadu itd, ale daliśmy rade. O pielęgnacji takiego malucha wiedzieliśmy z tego co wyczytaliśmy i tego, co nauczyliśmy się w Szkole Rodzenia, a wiadomo praktyka to praktyka. Nieocenioną pomoc, wiedze, rady niosły nam obce osoby, sąsiadka mama dwójki dzieci W, nasza położna p. K, nasz lekarz pediatra p. M, wiem że do nich mogę dzwonić zawsze, nie odmówią. Pomogą i wbrew opinii niektórych nieodpłatnie.

Przeprowadzka…

Nikt, przepraszam jedna osoba zapytała i zaproponowała pomoc z naszej rodziny, JEDNA! Nie będę pisać ile ich jest w sumie.

Kto nam pomógł, znowu obce osoby, które razem z Pawłem w swoim czasie wolnym wynosili i wnosili do nowego mieszkania nasze rzeczy. Co chcieli za to? Nic, dla nich fakt, że komuś pomogli jest swojego rodzaju zapłatą za to.

Dziękujemy Wam G i Z.

Nie jest nowością, że często żyje się od wypłaty do wypłaty, że czasami nam brakuje. Pierwsza myśl rodzina, ble ble ble

Dajemy rade sami. Paweł staje na głowie, żeby zapewnić nam godne życie.

Wiem, że co poniektórzy myślą, że z bloga mam kokosy. A jaki to problem założyć bloga, niech się  przekonają, jakie to kokosy.

Właśnie blog,ta piękna strona, to również dzięki wspaniałej osobie Pana M.

Franuś ma w teorii dużą rodzinę, ale albo nie zna ich albo nie pamięta. Dziecko nie potrzebuje raz na rok dostać banknotu, potrzebuje ciepła, miłości, obecności tej rodziny, nie wiem czy kasa ,to zapewnia. Może niektórym tak, ale Franusiowi nie.

Chrzciny Franuli, Roczek, nie wszyscy mogli być, nie wszyscy mieli czas, ochotę, mieli jakieś przeszkody, inne plany…

Pani Aniu kiedy mam czas na sprzątanie, pisanie,gotowanie itd, nie mówiąc o czasie dla siebie?

Zarywamy czasami noce, dzielimy się obowiązkami.

Nauczyliśmy się wiele, nauczyliśmy się siebie, poznaliśmy się lepiej.

Staliśmy się rodziną nie tylko z nazwy, ale z więzi.

Bo rodzina to nie ludzie, których określa się tym mianem , ale rodzina to ludzie, którzy nas wesprą, pomogą,  po prostu są.

Czy nam jest głupio, że tej najbliższej rodziny nie ma?

Nie, nam nie, bo wstydzą niech się oni.

Paweł, Franuś, ja-jesteśmy rodziną,możemy na siebie liczyć zawsze.

Mimo nieporozumień, które są wszędzie, kochamy się.

Mimo braku ślubu zbudowaliśmy rodzinę.

Mimo faktu, że nie wszyscy nas lubią i akceptują tworzymy rodzinę opartą na trwałych fundamentach.

Dla nas słowo rodzina to my, nasza trójka, mamy nadzieję, że kwestia liczebności naszej rodziny jest rozwojowa.

Tym wpisem chcę przekazać p. Ani, ze my również musimy radzić sobie sami, ale właśnie w tym wszystkim to jest piękne, że dajemy rade oraz podziękować wszystkim, którzy do tej pory nam pomogli DZIĘKUJEMY

 

Mamy również nadzieje, że mimo wszystko relacje w rodzinie zmienią się na lepsze.