Edukacja dzieci

  • 2 września, 2021
  • Super mama, super kobieta
  • 0 komentarzy

Z racji tego, że mamy początek września to temat bardzo na czasie i niestety bardzo kontrowersyjny, budzący negatywne podejście wielu ludzi. Chodzi o edukację domową.

Mój straszy synek od momentu wejścia w obowiązek szkolny jest właśnie w edukacji domowej. W tym roku zaczynamy 2 klasę szkoły podstawowej. Skąd pomysł na ten wpis? Mimo, że edukacja domowa jest znana większości, to nadal budzi sprzeciw. Nie rozumiem czemu. Tym bardziej, że nie jest obowiązkowa, każdy rodzic ma prawo wybrać formę nauki jak i rodzaj szkoły. Ja do dnia dzisiejszego spotykam się z dużą krytyką mojej decyzji i ze strony znajomych i rodziny. Kiedyś jeszcze rozmawiałam, chciałam przekazać co mną kierowało, podejmując taką a nie inną decyzję. Niestety na próżno, ponieważ żadne argumenty nie trafiały, nie widziałam nawet chęci zapoznania się, tą formą nauki. Odpuściłam dla własnego zdrowia.

Smutne, jest to że ci, którzy krytykują edukację domową, za wszelką cenę starają się wmówić nam swoje racje, krytykując i podważając nasze poglądy. Rodzice dzieci uczących się w domu nigdy nie narzucają innym tej formy, to my jesteśmy obiektami ataku.

Moja decyzja o ed, nie była decyzją chwili, ale przemyślaną. Zanim zdecydowałam się na ed, dużo czytałam oraz poznałam osobiście rodziny z edukacji domowej. W naszym mieście powstała wspaniała szkoła, której nauczanie domowe jest bardzo bliskie. Szkołę tworzą ludzie o wielkich sercach pełnych miłości do dzieci.

Często słyszę pytania czemu uważam, że szkoła jest zła. Ja nigdy nie powiedziałam, że każda szkoła jest zła. Szkoła Franusia to wspaniałe miejsce, w którym dziecko nie jest numerkiem w dzienniku czy Kowalskim, a nadal pozostaje człowiekiem. Niestety większość szkół to masowki.

Polski model nauczania oparty jest na modelu pruskim który powstał w XIX wieku w Prusach Fryderyka Wilhelma III na fali industralizacji. Kształcono wtedy na potrzeby państwa. W szkołach panowała dyscyplina, bez szansy na rozwój osobisty czy pobudzanie kreatywności u dzieci. Dziecko po edukacji miało być posłusznym obywatelem. Ten model funkcjonuje do dziś .

Program nauczania jest sztywny bez możliwości nauki analitycznego myślenia. Dziecko nie myśli samodzielnie, tylko według narzuconych norm i schematów. To bardzo szkodliwe dla rozwoju. Dziecko idzie do szkoły pełne energii, zapału czy pomysłów na siebie a wychodzi niczym zaprogramowany robocik, który zgubił po drodze swoje marzenia, bo ktoś mu wmówił, że są bez sensu albo się nie nadaje. Nikt mu nie dał szansy choćby spróbować. Wiecie ile marnujemy potencjału dzieci. System kształci ludzi pozbawionych kreatywnego myślenia.

Nie wiem czy wiecie ale nasz system edukacyjny leży na tle Europy. Znacie wyniki raportu Economist Intelligence Unit? Zawiera on ranking systemów edukacji, jesteśmy na 27 miejscu.

Pierwsze miejsce zajęła Finlandia, w każdej z trzech kategorii, edukacyjny, warunki nauczania i społeczno ekonomiczne. Potem są Szwajcaria, Nowa Zelandia, Szwecja, Kanada, Holandia, Niemcy. Nas wyprzedziły Rosja i Ghana. I nic z tym się nie robi.

Już pomijam szykanowanie w szkole, wyśmiewanie np biedniejszych czy dzieci reprezentujące inne wyznania religijne. Nauczyciele z tym nic nie robią, twierdząc że oni mają nauczyć tabliczki mnożenia czy genezy Dziadów. I tu się mylą. Sami często faworyzują dzieci z różnych grup społecznych bądź starają się udowodnić innym, że nic nie umieją. Potem mamy wysyp depresji, co gorsza samobójstw wśród dzieci i młodzieży.

Jak ocena w dzienniku może świadczyć o tym jaki jest uczeń. Niestety to oceny w szkole są wyznacznikiem jak dziecko jest postrzegane.

Czemu Finlandia wygrała? Bo w ich systemie edukacyjnym najważniejszy jest uczeń. Rozwija się jego talenty, wspiera rozwój. Nie ma ocen ani egzaminów, dopiero po 16 roku życia. Uczniowie uczą się wybranego przedmiotu, pracują razem bez podziałów na lepszych i gorszych. Fińscy uczniowie przodują w testach PISA, ogólnoświatowe testy kompetencji.

Czemu nasz system nadal stoi w miejscu, kiedy nawet psycholodzy trąbią na alarm, że ten system jest cały do zmiany.

Ale jeszcze słynna socjalizacja,  bo dzieci muszą być z dziećmi. To już dawno zostało obalone. W społeczeństwie istnieje mylne pojęcie socjalizacji, a mianowicie umiejętność do życia w grupie z rówieśnikami.

Socjalizacja to uspołecznianie, przekazywanie wartości czy zasad liczących się w danym społeczeństwie.

W szkole wartości przekazują głównie dzieci, bo nauczyciele nie mają czasu, bo ich zawsze goni program, bo się biedni wyrobić nie mogą.

Myślę, że dla każdego wartości typu szacunek, tolerancja, pomaganie innym są bardzo ważne. Czy takie wartości przekazują sobie dzieci? A nie przypadkiem rywalizacja, bogactwo, wygląd zewnętrzny czy pochodzenie społeczne liczą się wśród dzieci. Takimi wartościami mają kierować się ludzie?  Chyba nie o to chodzi.

Dziecko poprzez socjalizacje kształtuje swoją osobowość. Socjalizacja to  nie pole bitwy o przetrwanie, czy pierwsze spotkania z przemocą, wulgarnością, erotyka.

To rodzina jest najważniejszą i pierwszą instytucją wychowującą. To tu dziecko uczy się kim jest i kim chce się stawać. Nabiera pewności siebie, uczy się własnej wartości. To my rodzice przekazujemy dzieciom dla nas ważne normy czy zasady współżycia społecznego.

Nie każda szkoła to zła szkoła. Mimo, że system pozostaje ten sam, rodzice szukają czegoś lepszego dla swoich dzieci, coraz więcej powstaje szkoł np Montessori, dla których dzieci to ludzie którym należy się taki sam szacunek jak i dorosłym.

Samą również nauczyciele, którzy chcą uczniom przekazać coś więcej niż podstawy programowe, tak jak i super szkoły.

W internecie krąży bardzo fajna grafika, przedstawia ona dziecko z dwoma plecakami. W jednym ma książki a w drugim swoje emocje, doświadczenia, problemy, marzenia czy obawy. Niestety ten drugi plecak zostaje pomijany, uważając że jest bez znaczenia. W ten sposób uczeń zaczyna wierzyć, że on jako człowiek jest nieważny. A przecież każdy ma prawo do gorszego dnia, nie tylko nauczyciele.

Tak samo nie każdy jest omnibusem z matematyki i polskiego.  Może Piotruś, który siedzi dziś w ławce i stara się napisać piękne wypracowanie będzie światowej sławy podróżnikiem, a nie pisarzem. Coraz więcej dzieci również chodzi na korepetycje, a czy to nie szkoła powinna nauczyć? Dziś jest masa ogłoszeń, szukam korepetycji z i tutaj prawie wszystkie przedmioty. Coś chyba nie tak w takim razie.

Czemu też spore grono nauczycieli nadal uważa, że jego przedmiot jest najważniejszy, umniejszając np zajęcia wychowania fizycznego. A od kiedy ruch jest mniej ważny od polskiego.

W szkołach brakuje również motywacji dla uczniów, są nadużywane słowa porażka, nie udało Ci się, nie nadajesz się. A jakby tak zachęcić, wyciągnąć rękę. Bardzo mądre słowa powiedziała Miłka Raulin, że „nie odnosimy porażek, to tylko kolejne próby do upragnionego celu”.

To nie szkoła jest zła, ani program. Musi zmienić się system, podejście do ucznia. Trzeba zapomnieć na chwilę, że w szkole uczy się tylko funkcji trygonometrycznych, ale przede wszystkim kształci młodych ludzi, nauczmy ich jak wierzyć w siebie, podnosić się po upadku, pomoc innym, tolerancji, spełniać marzenia, po prostu być sobą.

Wracając do edukacji domowej czy każdej innej formy nauki. Dla nas ed to styl życia.

Nikt nie na prawa narzucać innym własnych poglądów, swoich racji. Musimy pamiętać, że nasze rozmowy domowe słyszą nasze dzieci ; jeśli obrażamy Panią Jolę z bloku obok bo jej odbiło i ma dzieci w ed, to jakie zdanie wyrabiają sobie nasze dzieci o niej…         I tu nie chodzi tylko o formę nauki, dzieci nas słuchają, obserwują i biorą z nas przykład. Dajmy im więc odpowiednie wzorce do naśladowania, nauczmy empatii. W, życiu spotkamy wielu ludzi, różniących się od nas, mających inne poglądy. Ale czy są gorsi,bo nie myślą jak my? Nie myślą źle, a inaczej niż my.